19 marca tego roku obchodziłam osiemnaste urodziny. Parę tygodni wcześniej moja wyżej wspomniana przyjaciółka zapytała mnie o dokładną datę na kakaotalk (koreański komunikator - aplikacja). Nie wyczuwając w tym nic niezwykłego, bez żadnych podejrzeń przypomniałam jej, spodziewając się videa z urodzinowym nagraniem (jak sama wcześniej zrobiłam dla niej śpiewając ''sto lat'' moim łamanym koreańskim) albo po prostu jakiejś miłej wiadomości tego dnia. Sporą więc miałam niespodziankę, gdy dzień przed moimi urodzinami przyszła do mnie paczka z Korei.
W środku znajdował się zestaw do ozdobienia paznokci, trzy maseczki do twarzy, maseczka do ust, płyn przyspieszający suszenie pomalowanych paznokci, próbka kremu bb od skin 79, kubek ramenu, oraz trzy paczki różnych ciasteczek. Prezent był naprawdę przesympatyczny, sama zapewne miałabym spory problem z zakupieniem tego wszystkiego przede wszystkim ze względu na dostępność w Polsce, ale i koszty związane z przesłaniem paczki z zagranicy.
Wszystkie kosmetyki oprócz kremu BB pochodzą z firmy Etude House, baaardzo uroczej marki znanej zarówno wśród koreańskich nastolatek, jak i w Azji oraz coraz szerzej w Europie. W zestawie z linii ''Rose&Flowering nails'' znajdują się dwa lakiery - jeden w odcieniu ciemnego, głębokiego różu, oraz drugi, jasny i delikatny pudrowy. Istnieje również wersja z białym i czerwono-różowym lakierem, jednak ja widziałam ją tylko przeglądając strony internetowe i blogi. Nie byłoby w zestawie nic nadzwyczajnego, gdyby nie dołączony zestaw komplet koronkowych siateczek (nie orientuję się, czy tego typu rzeczy są dostępne i popularne w Polsce, ponieważ z reguły jestem wierna żelowym paznokciom). Zważywszy na to, że nie jestem tak rozeznana w sztuce ozdabiania paznokci w przeciwieństwie do Jin Kyung chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że koronka nie jest dodana tylko do stworzenia wzorku, a ma być w pełni przyklejona do płytki paznokcia.
Co prawda zdjęcie nie oddaje tego najlepiej (dokładając do tego jeszcze moje mierne zdolności w malowaniu i klejeniu), ale efekt był całkiem ładny. Minusem jest to, że niektóre kawałki koronki (te, które kiepsko wycięłam) wyglądały nieestetycznie i dość prędko zaczęły odchodzić od płytki paznokcia. Jednak reszta dość dobrze i długo się trzymała pomimo polewania wodą i innych codziennych czynności. Do zestawu zawsze dołączone są dwa listki koronek po 14, łącznie 28. Jeśli wycina się je i dopasowuje z rozmysłem są dość wydajne. Co do olejku ''Help my finger'' pomijając jego przeurocze opakowanie, śliczną buteleczkę (naprawdę, kto tworzy tak piękne pakunki na kosmetyki?! nie wiem jak później je wyrzucę, nie będę miała serca) okazał się naprawdę pomocny. Może nie wysuszył paznokci w 3 sekundy, ale zdecydowanie przyspieszył ten proces, a dodatkowo wzmocnił cały zabieg malowania i zapewne dzięki niemu mogłam dłużej pocieszyć się tymi oryginalnymi pazurkami.
Jeśli chodzi o sheet masks póki co udało mi się wykorzystać tylko jedną z trzech różnych (cytrynowa, z bułgarskiej róży i z granatu). Cytrynowa, bo o niej mowa była naprawdę świetna! Pachniała jak prawdziwa cytryna, rozświetliła i rozjaśniła buzię, dzięki czemu zbladły wszelkie zaczerwienienia. Co do dwóch pozostałych postaram się użyć ich tak szybko jak możliwe i dać znać jak się spisały.
Od dawna wiedziałam, że Koreanki uwielbiają maseczki wszelkiego rodzaju. Całonocne, na płachtach materiałowych, zmywalne, niezmywalne, do palców, włosów i tak dalej. Jednak wciąż byłam nieco zdziwiona gdy zobaczyłam wiśniową maseczkę do ust. Na początku byłam przekonana, że to dziwnie zapakowany błyszczyk, a jednak. Fenomen polega na tym, że te komicznie wielkie ''żelowe'' usta nakładamy na swoje własne na około 15 minut. Użycie podobne do sheet maski, z tym, że efekt po nałożeniu nieco bardziej zabawny. Ogólnie przyznaję, że maska pachniała bardzo słodko i ładnie (czego można spodziewać się po Etude House). Z reguły prawie wcale nie poświęcam ustom uwagi, dopiero kiedy już spierzchną lub popękają zaczynam używać jakichś balsamów, toteż dziwna w moim wypadku jest taka kuracja. Usta zrobiły się miękkie (efekt chwilowy), a ja przez resztę dnia odczuwałam na nich ten wiśniowy zapach, jednak poza tym nie odczuwam większych zmian.
Słodycze, które dostałam od Jin Kyung to choco-pie (kor. 오리온 초코파이). Ciasteczka nie pochodzą co prawda z Korei (produkcję ich rozpoczęto w Ameryce), ale z tego co mówiła mi Jin Kyung są tam one baaardzo popularne. Składają się z dwóch czekoladowych warstw, pomiędzy którymi znajduje się biszkopt i pyszna, słodka pianka. Na zdjęciu oprócz czerwonego pudełka z oryginalnymi choco-pies jest żółte, odmiana 오리온 초코파이 z orzechową nutą i nieco inną polewą (choć różnica w smaku nie jest jakoś znacząco duża). Natomiast rybki poniżej zwane w Korei 붕어뻥 (połączenie słów ''ryba'' i ''chleb'') to ciasteczka z dość ciekawej odmiany biszkoptu z śmietanowo-czekoladową polewą w środku. Są naprawdę pyszne, ładnie opakowane i świetnie nadają się jako dodatek do śniadaniówki szkolnej lub do pracy, jako przekąska. :)
Na dziś to tyle. Co do kremu BB i ramenu opiszę je innym razem, ponieważ oba nie zostały jeszcze użyte, a poza tym kremów BB chciałabym parę jeszcze zebrać i przetestować, aby później móc stworzyć ich ranking na stronie. Co o tym sądzicie? Proszę, dajcie znać co myślicie o moim blogu, o czym chcielibyście przeczytać, co Was interesuje. Jestem otwarta na wszelkie porady oraz konstruktywną krytykę.
Ojejciu! Twój blog zapowiada się być bardzo ciekawy. Jestem tak jakby nowa w świecie Korei, więc bądź mi przewodnikiem po tej kolorowej krainie :D Ta. Masz rację. Wyglądają przeuroczo *^*. Czekam, aż napiszesz jak to wszystko się zaczęło i na inne recenzje.. :) Tak więc lecisz do zakładek. Powodzenia z blogiem! Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuńWow, wow i jeszcze raz wow! Świetną niespodziankę Ci zrobiła. Ja mam sentyment do Etude House, choć na razie testuję tylko ich jeden krem bb, to kampanie reklamowe śledzę od dwóch lat i jestem nimi zachwycona. Gratuluję i spóźnione 'sto lat'. Chętnie będę wpadać tu częściej ;)
OdpowiedzUsuńBędzie możliwość obserwowania tego bloga? Na razie nic takiego nie widzę ;)
OdpowiedzUsuńMożliwość już działa. Przepraszam za zwłokę i dziękuję za życzenia ^^
UsuńJak wyżej, absolutnie chcę obserwować tego bloga! Zapowiada się baardzo ciekawie ;w;
OdpowiedzUsuńOpcja jest już dostępna :) Dziękuję za miły komentarz :)
UsuńWiele osób twierdzi, że koreańskie kosmetyki są bardzo niezdrowe. Sama chemia itp. Może mogłabyś coś o tym dodać ;)
OdpowiedzUsuńAle twój blog uroczo wygląda i zapowiada się ciekawie, więc czekam na następne notki. No i fajnie jakby była właśnie możliwość obserwowania twojego bloga. :)
Notka naprawdę ciekawa ! A blog zapowiada się bardzo interesująco :)
OdpowiedzUsuńA tak z czystej ciekawości (jeśli mogę o to zapytać) to w jaki sposób poznałaś Jin Kyung oraz w jakim języku ze sobą rozmawiacie? ;)